Sentymentalny stadion

Stadion  Śląski jest dla mnie obiektem  sentymentalnym. To na chorzowskim wówczas 100 – tysiączniku uczyłem się piłki, zdobywałem komentatorskie szlify. To jest mój stadion, na którym przebijałem się na ogólnopolską antenę  Radia i TV i który zadecydował o mojej  dziennikarskiej karierze.  W 1968 r. debiutowałem w Polskim Radiu u boku znakomitego Romana Paszkowskiego meczem Polska – Turcja. Rozgromiliśmy  Turków 8:0, debiut przy takiej grze biało - czerwonych musiał być udany.

Z jaką łatwością prowadziło się akcje, po których Faber i Lubański strzelili po 3 bramki. W następnych latach wykrzykiwałem gole polskich reprezentantów w słynnych zwycięskich meczach z Holandią z Cruyffem  i Neeskensem w składzie, z Anglią, której kapitanem był Moore, a w bramce stał Shilton, czy Walią występującą z brodatym Yorathem. Ileż było wzruszeń, emocji i przeżyć, jaka atmosfera. Widownia nie liczyła mniej niż  80 tysięcy, jeszcze bez takiej jak dziś ilości  biało – czerwonych flag i transparentów, ale nieustająca w żywiołowym  dopingu, który spowodował, iż Stadion Śląski nazywano piekielnym kotłem.

Pucharowy mecz Górnika Zabrze – AS Roma to było super wydarzenie, które zgromadziło 100 tysięcy widzów. Wciśnięty  w drewnianą, pokryta papą, zawieszoną nad tunelem dla piłkarzy, ciasną kabinę sprawozdawczą Polskiego Radia wraz z Romanem Paszkowskim przeżyłem najbardziej dramatyczny mecz w swojej karierze. Trafiły mi się takie rodzynki jak mecz na MŚ, na którym zawaliła się bramka, a na drugą trzeba było długo czekać, a także awarie światła powodujące dłuższe przerwy w spotkaniach, ale to było nic w porównaniu do horroru z kwietnia  70 r. Roma prowadziła po bramce Capello niemal do końca meczu 1:0 i kiedy wszyscy pogodzili się z porażką  w ostatniej minucie Lubański wykorzystał karnego! W dogrywce Włodek szybko zdobywa gola 2:1 i zabrzanie bliscy finału PZP!W ostatnich sekundach  Scarlati doprowadza do remisu. Takiej ciszy, jaka zapanowała po tej bramce na Śląskim nie doświadczyłem nigdy w życiu. Wszyscy myśleli, że Górnik odpadł, a tymczasem trzeba było na neutralnym terenie grać trzeci mecz! Jakaż huśtawka nastrojów od   pogrzebowego do euforii, kiedy okazało się, że nie wszystko stracone.

Mój telewizyjny debiut także przypadł na ST.Śl.. W 76 r. Jan Ciszewski coś przeskrobał i był  zawieszony. Otrzymałem propozycje komentowania w  Chorzowie spotkania Polska – Brazylia. Kiedy niepewny jaką podjąć decyzję podzieliłem się wątpliwościami z „Cisem” powiedział krótko „ rób to, ale powiedz, że tylko zemną „. W ten sposób odwiesiłem mistrza, z którym zasiadłem przed mikrofonem TVP. Takich wspólnych transmisji z Ciszewskim robiłem więcej ciesząc się, że  mogę być partnerem już wówczas legendarnego komentatora. Razem z Jankiem pracowaliśmy m.in. podczas meczu Polska – NRD w 81r. Jedyną  zwycięską bramkę zdobył „Buncolek”, a my z Cisem przez dłuższą chwilę nie wiedzieliśmy kto strzelił gola. W końcu olśnienie i autor  złotej bramki został rozszyfrowany. Na tym meczu  po raz ostatni na ST.Śl. zasiadło 80 tysięcy widzów!

Kiedy odwiedziłem obchodzący jubileusz chorzowski stadion doznałem szoku. Na trybunach może 20 lub 30 osób na murawie mecz Samorządowcy – Parlamentarzyści. Nie tak wyobrażałem sobie jubileusz półwiecza największego obiektu piłkarskiego w Polsce. Obiektu, o którym angielski autor książki „Stadiony Europy” pisze, iż jest  „symbolem ducha i siły polskiego sportu„.

       

 
zza kadru | strona główna
   

Copyright © 2006 Andrzej Zydorowicz. Design by 3ga.pl Projektowanie stron www.