![]() |
|||||
![]() |
|||||
Rekuperacja Krałcza Od prawie 30 –tu lat nieprzerwanie uczestniczyłem w finałach piłkarskich Mistrzostw Świata byłem w ogniu dziennikarskiej walki na 8 mundialowych turniejach. Po raz pierwszy rywalizację o mistrzowski tytuł oglądałem w domu. Nigdy na żadnej z imprez, które komentowałem dla Polskiego Radia i TVP nie widziałem takiej ilości meczów. Dziennikarz obsługujący M.Ś. widzi je fragmentarycznie. Nigdy nie ogarnie całości, bo jest to fizycznie nierealne. Telewizja daje możliwości zobaczenia wszystkich spotkań, ba nawet uczestnictwa w tym piłkarskim misterium. Treningi poszczególnych ekip, czasami na żywo, przedmeczowe wypowiedzi zawodników, przyjazdy ekip na stadiony, obrazki z szatni z zastawionym stołem pokazującym, czym piłkarze się odżywiają. Dalej wyjście z szatni, oczekiwanie na wejście na boisko, twarze zawodników śpiewających lub milczących w czasie hymnów. Kamery są niemal wszędzie. Śledzą każdy grymas. Jak daleko może sięgnąć ingerencja TV skoro dzięki niej rozszyfrowywane są przez specjalistów od czytania ruchu warg najbardziej tajemnicze szepty na ławce rezerwowych?. Czy wścibstwo kamer będzie się rozwijać i w niedługim czasie poznamy myśli zawodników i inne tajemnice mundialu? Na razie nie wiemy co się dzieje w szatniach w przerwie meczu, jakie sny mają zawodnicy, jak się relaksują, ale możemy uczestniczyć w konferencjach prasowych pokazywanych na żywo. Możemy czuć się jak dziennikarze pracujący na M.Ś. bez możliwości zadawania pytań, a więc biernie uczestnicząc w czymś, co niedawno było dla wybrańców. Trudno dziś wytyczyć granice przekazu telewizyjnego. Niewykluczone, że coraz bardziej ograniczana będzie rola komentatorów. Bo przecież wszyscy znamy się na piłce i wszyscy potrafimy analizować powtórki i wyciągać wnioski z danych statystycznych: czasu posiadania piłki, ilości strzałów, spalonych, fauli, rzutów rożnych, szybkości strzałów, którymi okraszone są transmisje. Ale mimo tej piłkarskiej wszech-wiedzy odbiorców nie wierzę w futurystyczne zapowiedzi zniknięcia komentatorów. Kto nas tak zaskoczy, rozbawi, wzruszy, zirytuje, rozwścieczy, pouczy jak nie dyżurny chłopiec do bicia – komentator. Mirosław Trzeciak z TVP mówił podczas transmisji "zawodnik dobrze inkorporuje się’’. Iluż telewidzów popędziło do słowników wyrazów obcych by dowiedzieć się, że inkorporacja znaczy włączenie. Przypomniał się Włodzimierz Lubański, który przed laty stawiając pierwsze telewizyjne kroki twierdził, że "brakuje rekuperacji’’ – powrotu, czym zdumiał całą Polskę. Mirosław Trzeciak błysnął jeszcze „ komunikacją praksemiczną„ powinno być proksemiczną, to znaczy porozumieniem niewerbalnym. Ale to nie może go dyskwalifikować, wręcz przeciwnie powinno nobilitować do grona naukowców o bogatym słownictwie. „Krołcz” czy „Kracz”, „ Runi” czy „ Runej” to dylematy Dariusza Szpakowskiego z TVP. Czy kiedyś zdecyduje się na jedną prawidłową wersję nazwisk? Myślę, że nie, bo na tym polega urok tego komentatora, który się rozwija i w półfinale Włochy – Niemcy przedstawił dwuczłonową wersję nazwiska Cannavaro mówiąc o kapitanie Italii „CAN- NAWARO„. Żadna kamera, żadna najdoskonalsza technika nie jest w stania zastąpić komentatorów sportowych. Oby trwali na swych stanowiskach jak najdłużej! |
|||||
![]() |
|||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |